Nowe zadanie dla pompiarza to nauczyć się liczyć WBT, czyli nieszczęsne wymienniki białkowe i tłuszczowe.
Łoooo matko i córko… Ile liczenia jest z tego tytułu!
Wcześniej- przy penach, liczyłam WW, czyli same węglowodany i to trwało 'jakąś’ chwilę. Przy pierwszej probie liczenia WBT załamałam się!
Bo przecież, wpierw ważymy każdy produkt. Następnie szukamy w tabelkach ilość kcal i przeliczamy ze zważonym produktem. W sensie ze wszystkimi produktami typu zupa, ziemniaki, mięso i sos czy co tam chcielibyśmy skonsumować!
Następnie cała historia powtarza się przy liczeniu węglowodanów.
Jak się z tym uporamy, odejmujemy węglowodany od białek i tłuszczy, by powstałą różnice podzielić przez 100. A jak już w końcu jakiś wynik mamy to mnożymy przez wskaźnik i dodajemy/odejmujemy poziom glikemii.
I wynik wprowadzamy w końcu do pompy.
I leeeeeci… Leci sobie spokojnie!
A my nareszcie zasiadamy do zimnego już obiadu. Oczywiście w tym czasie rodzina już zjadła a nawet zdążyła pomyć naczynia!
Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie próbowała sobie ułatwić życia 🙂
W tym celu i na potrzeby własnej wygody, rozpisałam sobie wzór :
który pięknie obrazuje poniższe moje zapiski!
I od razu łatwiej się funkcjonuje 🙂
…wniosek jest jeden – wszystko w życiu jest matematyką!