Czas wakacyjny nieuchronnie mija…
i mimo, że pogoda bywała kapryśna, to żal 🙁
A sporo się działo. Był czas na ekstremalne wręcz akcje, był na słoneczne lenistwo w przepięknych klimatach.
Nie obyło się bez uszkodzeń ciała, na szczęście bez złamań 🙂 jak to powiadają „gdzie drwa rąbią tam wióry lecą”.
I poleciały! a jak 😉
Urlop to przede wszystkim odpoczynek. Bardzo wyczekiwany, odliczany każdego dnia aż przybył.
Cudny czas w pięknej scenerii, gdzie błękit jednoczy się ze szmaragdem…
gdzie pozostaje tak napawać się widokiem, by pozostał w naszych wspomnieniach na dłuuuugo,
gdzie nic-nie-muszę jest jedynie tym, co muszę 🙂
gdzie każdy dzień wypełniają kąpiele słoneczne i morskie,
gdzie doborowe towarzystwo jest wisienką na torcie 😀
Ale jak gorąco, i na plaży, to każdy słodziak na pompie wie – houston, mamy problem.
Bo i jak zachowa się pompa w takim klimacie?
czy nie zagotuje mi się insulina w temperaturze powyżej 30 stopni? a na plaży to i jeszcze wyższej…
Z insuliny zrezygnować nie mogę – wiadomo, zrezygować na czas urlopu z pompy – zdecydowanie nie chcę!
Więc wymyśliłam rozwiązanie zastępcze.
Mianowicie, podpięta do pompy byłam cały czas poza wyjściem na plażę. Codziennie podawałam sobie dawkę bazową wyliczoną na około 8-9 godzin i wtedy też korzystałam z dobrodziejstwa pena z insuliną krótko działającą:)
Po powrocie z plaży przestawiałam się na pompę, która kilka godzin wypoczywała w chłodnym klimacie lodówki.
Generalnie rozwiązanie okazało się idealnym!!! Czy właściwym – muszę spytać koniecznie moją Panią Doktor przy najbliższej wizycie 🙂
Oczywiście błędy się pojawiały, jednak były wynikiem jedynie moich grzeszków, których przecież na urlopie zabraknąć nie może :)))
Czas wakacyjny upływa nieubłaganie…
Zostało mi kilka dni urlopu we wrześniu, czeeeeekam na nie już z utęsknieniem!
bo będzie się działo!